Rozdział 8 – Finanse osobiste. Ważne. Bardzo ważne.   ›   Lekcja 2 – Projekt finansowy “DZIECKO”

Lekcja 2

Projekt finansowy “DZIECKO”

Już w momencie narodzin pojawiają się pytania typu “ile wydamy na swoje dziecko?” i “czy mogę dać wszystko swojemu dziecku, nie wydając przy tym fortuny?”.

Policzono, że koszt utrzymania jednego dziecka do 18 roku życia jest niejednokrotnie równy cenie kawalerki w Warszawie. Koszty związane z dzieckiem pojawiają się już w czasie ciąży. Tym bardziej, że sztab marketingowców robi swoje – jesteśmy zalewani reklamami, że co jak co, to na dziecku oszczędzać nie możemy. A więc kupujemy: wózki, foteliki, kaszki, kosmetyki, detektory oddechu, przewijaki, komody, karuzele, zabawki, kocyki letnie i zimowe, kilka zmian ubranek i masę innych gadżetów, bez których niemowlę (i rodzic) nie może się obejść.

Tylko czy naprawdę nasze dziecko potrzebuje aż tyle produktów? I czy nie daliśmy się przypadkiem wkręcić specjalistom od reklamy, którzy mówiąc, że jesteśmy tego warci, kupują nasz spokój i poczucie, że dla dziecka zrobiliśmy wszystko? A tymczasem w szafach i piwnicy zalegają coraz większe pudła z rzeczami, z których nasze dziecko wyrosło lub nie używa wcale.

Który rodzic nie spotkał się z sytuacją, w której ubranka nigdy nie były założone, bo rozmiar nie pasował? Który z rodziców nie miał tak, że ogromna, ledwie napoczęta paczka pieluch, ląduje w koszu, bo dziecko dostało na nie uczulenia? A mleko modyfikowane, którego niemowlę nie chciało pić? Herbatki z kopru? Zabawki od dziadków? Lub piękne buciki założone cały jeden raz? Czy tych wszystkich dodatkowych rzeczy nasze dziecko naprawdę potrzebuje?

Nie. Nasze dziecko nie potrzebuje takiej ilości produktów, ubranek i zabawek, które coraz częściej proponują nam blogerzy, media i sklepy.

Ponadto, odchodząc od niejakiego konsumpcyjnego stylu życia, przekazujemy dzieciom, że wiele rzeczy kosztuje. Dzieci rozumieją świat dosłownie. Często można spotkać się z sytuacją, w której dzieci sądzą, że pieniądze bierze się z bankomatu. Warto zatem od samego początku tłumaczyć dzieciom, skąd biorą się pieniądze.

A czy dawać kieszonkowe?

Kiedy nasze dzieci dorastają i rozpoczynają szkołę, pojawiają się możliwości, by dziecko mogło samodzielnie rozporządzać niewielkimi środkami finansowymi. Jest to dobry moment, aby przekazać dzieciom odpowiedzialność za swoje pieniądze. Warto dzieciom tłumaczyć, ile czasu musimy pracować na nowe klocki lego. Warto też pokazywać, że na spełnienie zachcianek i kupowanie dodatkowych zabawek można przeznaczać tylko te pieniądze, które zostają nam po opłaceniu rachunków i odłożeniu na oszczędności. A więc są to te pieniądze, które idą z funduszu rozrywka i przyjemności.

Edukacja finansowa w szkole nie istnieje. W Polsce nie ma jednej spójnej polityki prowadzenia zajęć z edukacji finansowej, szczególnie w szkołach podstawowych. Zatem małe dzieci mogą się uczyć wyłącznie od swoich rodziców. To, co im przekażemy, a przede wszystkim pokażemy, stanie się podstawą tego, jak będą zarządzały własnymi finansami.

Edukacji finansowej można uczyć wszędzie i najlepiej reagować w zaistniałych sytuacjach, gdy dzieci proszą o dodatkowe zabawki czy przedmioty drogie i na które nas ewidentnie nie stać. Nie bójmy się tłumaczyć dzieciom, dlaczego nie możemy kupić drogiej zabawki. Opowiedzmy dzieciom, że najpierw trzeba zapłacić rachunki, a dopiero potem, jeśli zostanie, możemy sobie pozwolić na rozrywkę. Warto pokazywać, że różne produkty kosztują tak samo, np. chleb kosztuje tyle ile jajko niespodzianka, z chleba można zrobić kolację, a trudno potraktować słodycze jako wartościowy posiłek. Strategia ta zaowocuje w późniejszym życiu.

Kiedy dzieci idą do szkoły podstawowej, możemy zacząć dzieciom dawać kieszonkowe. Powinny to być drobne kwoty, ale najważniejsze jest, abyśmy dawali je regularnie i ustalili zakres odpowiedzialności. Czyli ustalamy, co za to dziecko kupuje. Tak więc jeśli ustalimy, że za kieszonkowe dziecko kupuje w sklepiku szkolnym, to nie dajemy dodatkowo pieniędzy, gdy w środku tygodnia pieniądze się skończą. Kieszonkowe dawane jest w celach edukacyjnych.

Kieszonkowe jest nauką zarządzania własnymi pieniędzmi w bezpiecznych warunkach. Nie dajemy pieniędzy ot tak sobie, dajemy je w celu nauki i przede wszystkim rozmawiamy co się stało z kieszonkowym, na co się rozeszło. Dziecko na własnym doświadczeniu uczy się, że jeśli wyda wszystko pierwszego dnia, w poniedziałek w sklepiku wszystkie pieniądze na słodycze, to nie będzie miało w piątek pieniędzy. I tu pojawia się najważniejszy moment. Jeśli umówiliśmy się, że kieszonkowe służy dziecku na dowolne zakupy w sklepiku szkolnym, to jeśli dziecko nas prosi o wcześniejsze zasilenie, bo wszystko wydało, nie możemy się ugiąć. Tak jak w dorosłym życiu, pracodawca nie zapłaci nam wcześniej, gdy wszystko wydamy. Będziemy musieli czekać do końca miesiąca z pustym kontem.

Aby kieszonkowe miało znaczenie edukacyjne, powinniśmy spełnić kilka zasad:

  1. Bez względu na okoliczności dajemy regularnie umówioną sumę pieniędzy. Regularność ma szczególne znaczenie, jeśli chcemy nauczyć dziecko planowania.
  2. Mniejsze dzieci w szkole podstawowej powinny dostawać tygodniówki, nastolatków możemy przyzwyczajać do miesięcznych sum.
  3. Nie karzemy dzieci odebraniem kieszonkowego za złe zachowanie. Nauczy to dzieci unikania kary, a nie zmiany swojego zachowania.
  4. Jeśli umawialiśmy się tak wcześniej, możemy wymagać od dzieci pokrycia zniszczonych przedmiotów z kieszonkowego.

Kieszonkowe to umowa zawarta pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Umawiamy się, na co idzie kieszonkowe i wymagamy tego od dziecka. Kiedy pojawi się pytanie “Mamo daj 5 złotych bo nie mam” to podejmujemy rozmowę. Dziecko, szczególnie jeśli jest mniejsze, może nie rozumieć konsekwencji swoich wydatków. W trakcie rozmowy tłumaczymy, co się stało i pozostajemy niewzruszeni, gdy nasze dziecko dwa czy trzy dni nie będzie miało własnych pieniędzy w sklepiku. Dbamy, aby otrzymało drugie śniadanie i wodę.

Niektórzy rodzice nie dają kieszonkowego, ale dają możliwość zarobienia sobie u rodzica wykonywaniem dodatkowych domowych obowiązków, których zwykle dziecko nie wykonuje. Niektórzy chcą, aby ich dziecko stało się bardziej przedsiębiorcze i szukało zarobku, a nie otrzymywało kieszonkowe w ramach bezwarunkowego dochodu. Dorabianie u swoich rodziców jest sytuacją sztuczną. Trudno płacić dziecku za umycie samochodu czy koszenie trawnika. Ponadto, taka strategia powoduje u dzieci ukierunkowanie motywacji i informację zwrotną, że za dodatkowe czynności dla domu otrzymuje się pieniądze. W sytuacji, w której poprosimy nasze dziecko, by zrobiło coś ekstra, może się zbuntować, słusznie pamiętając, że wcześniej za tę czynność otrzymywało pieniądze.

Oczywiście samo otrzymywanie kieszonkowego nie nauczy dzieci przedsiębiorczości. Ale pozwoli im nauczyć się rozporządzać pieniędzmi i spełniać drobne marzenia, jednak nie od razu. Dajemy tyle kieszonkowego, aby dziecko mogło sobie zaplanować wydatek, uzbierać na własne cele.

Gdy dzieci dorastają, dajemy większe kieszonkowe, jednocześnie zwiększając idącą za tym odpowiedzialność. Nastolatek sam może kupować sobie zeszyty i przybory szkolne. Monitorujemy cały czas przepływ środków. Sprawdzamy, czy rzeczywiście zostały one wydane zgodnie z przeznaczeniem. Pamiętamy, że kieszonkowe to umowa.

NASTĘPNA LEKCJA